Prawie 2 lata bez napadów padaczki Orzeczenie negatywne
by Zuza
(Rybnik)
Odstawienie leczenia przeciwpadaczkowego u kierowcy
Witam! Byłam dziś w WOMP i tragedia! Proszę o przeczytanie co napiszę i jakieś rady. 2 lata temu w sierpniu (byłam w 8 miesiącu ciąży) dostałam napad padaczki. Wcześniej leczyłam się u neurologa, bo czasem miałam chwilowe wyłączenia świadomości, ale brałam leki i byłam pod kontrolą lekarza.
Po napadzie padaczki mój neurolog dał znać do starostwa, że nie powinnam posiadać prawo jazdy bo miałam napad. Wcześniej jeździłam od 2007r. Ze starostwa przyszła mi decyzja, z którą miałam się zgłosić do Womp. Neurolog powiedział mi, że po dwóch latach od napadu jak będzie dobrze, będę mogła dostać prawo jazdy z powrotem.
Więc na ostatniej wizycie napisał mi pozytywną opinię, że mogę prowadzić pojazdami. Kosztowało mnie to 150zł. Pani ze starostwa w maju powiedziała, żebym zapisała się tam jak najprędzej, bo jak do końca sierpnia nie dostanę pozytywnej decyzji, to od nowa będę musiała zdawać prawo jazdy. (Jest mi ciężko, mąż ciągle poza domem, mam dwójkę małych dzieci, mieszkam na wsi, wszędzie daleko i nie mam prawa jazdy.)
Zostałam zapisana na komisje dziś czyli 2 lipca. Wcześniej tłumaczyłam sytuacje pani z Sosnowca przez telefon. (mojemu znajomemu zatrzymali prawo jazdy za alkohol, powiedział, że też musiał miesiąc po decyzji czekać, żeby mu oddali prawo jazdy) Byłam tam o 6.30 już było pełno ludzi, czekanie 30 minut w rejestracji.
Potem do kasy zapłacić 210zł. Potem na badanie krwi, czekanie 1h. Potem do pokoju 12 tylko na zbadanie ciśnienia znów czekanie 30 minut. Potem do pokoju nr 5 czekanie 1h (wywoływali nie po kolei, niektórzy tam czekali 5 minut niektórzy 2h, ludzie się denerwowali) Pani doktor bardzo nie miła, nie dała dojść do słowa.
Krzyczała na mnie, że nie minęło 2 lata, bo jest lipiec a nie sierpień- tłumaczyłam sytuacje, co mi powiedziano w starostwie i u nich w rejestracji, że neurolog napisał mi pozytywną opinie i, że i tak miesiąc bym czekała na oddanie prawka to akurat będzie sierpniem (czekałam 2 lata a miesiąc jej robi różnice)
Pobadała mnie tam (słuch, wzrok itp) Krzyczała, że neurolog nie dokładnie napisał opinie. Powiedziała mi, że nie podpisze mi pozytywnej decyzji, ale kazała mi iść pod pokój nr 17 do neurologa. Tam czekałam 1h, ale pielęgniarka nie przyniosła mojej kartoteki, okazało się,że najpierw miałam czekać przy pokoju nr 12, żeby tamta Pani napisała mi, że mam iść pod pokój 17 ale najpierw iść zapłacić 65zł do kasy za neurologa, tego mi nikt nie powiedział.
Znów czas stracony. Pani neurolog zbadała moją równowagę itp I ta już całkiem robiła problemy (czemu nie mam wypisu ze szpitala, a ja mówię, że nie byłam w szpitalu, tylko po napadzie na pogotowiu sprawdzić, czy z dzieckiem wszystko ok)
Potem spytała się, czy dalej się leczę, ja powiedziałam, że we wrześniu mam wizytę u neurologa i on zadecyduje czy wycofa mi leki czy obniży dawkę (2 lata bez napadów i wyłączeń świadomości)
To ta Pani powiedziała, że i tak jak neurolog zmniejsza dawkę lub wycofuje leki, to i tak nie mogę prowadzić pojazdów;/ Powiedziała, że w przyszłości, jak znów tam przyjadę mam przynieść pismo z tego pogotowia (same informacje o ciąży) i zrobić wszystkie badania neurologiczne;/
Potem znów 1h czekać do pokoju nr 12 i tam Pani się zapytała czy odbiorę decyzje czy przysłać listownie za opłatą. I Koniec. Teraz nie wiem co robić? Skąd wezmę skierowanie, żeby znów jechać do Womp?
Czy zapisać się od razu, żeby się zmieścić do końca sierpnia (żeby prawka od nowa nie zdawać, naprawdę nie mam czasu z dziećmi na jazdy, egzaminy, tym bardziej krucho finansowo no i z czasem i nie mam gdzie zostawić dzieci jak tym załatwiała wszystkie sprawy np z lekarzami.)
Co mam zrobić znów do neurologa prywatnie za wizytę za kartę, co wypisuje znów 100zł, potem wszystkie badania neurologiczne nie wiem (eeg mózgu, rezonans, tomograf) znów płacić. Potem w Womp płacić, okaże się jednak, że nie zmieszczę się w czasie i tak będę musiała od nowa zdawać egzamin.
Tamta lekarka powiedziała, że jak oni mi nie dają pozytywnej decyzji, to i tak nie mam się co zapisywać na egzamin;/ Jestem załamana nie wiem co robić totalnie, z kim to uzgodnić, ustalić co robić żeby pieniądze tez nie poszły w błoto, a może się odwołać? Bardzo proszę o rady, a może ktoś był w podobnej sytuacji???
Moja odpowiedź:Trudno coś sensownego poradzić w tej sytuacji.
Dwa lata, to dla neurologa WOMP nie jest 23 miesiące.
Również teoretycznie neurolog WOMP ma rację, że odstawienie leczenia farmakologicznego wiąże się z kolejnym okresem niezdolności do jazdy.
Wydaje mi się jednak, że po dwóch latach i tak trzeba zdawać egzamin na prawo jazdy, bo robi się to już po roku. Tak więc odwleczenie o ten miesiąc czy dwa badań nie ma specjalnego znaczenia, poza powtórką z całej biurokratycznej mitręgi.